Jak zauważyliście zmieniłam imię, bo jednak nie mogłam przyzwyczaić się do Effy. Została Kira, jak okaże się chłopczykiem, to będzie Kiro :)
I druga sprawa - postaram się teraz dodawać 2 posty w tygodniu, nie wiem czy mi się to uda, ale mam ostatnio sporo pomysłów, więc myślę, że to wypali. :)
Woda na kawę właśnie się zagotowała. Biegnę ją zrobić.
A WIĘC niedawno przydreptał do mnie maluszek - Kira.
Wiecie, nigdy nie przywiązywałam wagi do tego, jakie są zwierzęta. Były, bo były prawdę powiedziawszy. A to chomiki, myszki, koszatniczki, kiedyś był królik, ale jak byłam mniejsza, rybki, świnki morskie i tak dalej można by było wymieniać. Nie wspomnę już o jaraniu się danym zwierzęciem przez jakiś czas, chociaż go nie miałam, jednak bardzo chciałam mieć, namawiałam mamę, a jak przychodziło co do czego, to później nie było tak fajnie. Taka sytuacja była na przykład z psem. Do takich malutkich stworzonek żadne dziecko jakoś bardzo się nie przywiązuje, zazwyczaj zwierzę jest, żeby nie było smutno, można było je przytulić kiedy się chce i tyle. O sprzątaniu początkowo nie ma mowy, nikt o tym nie wspomina, bo każdy zachwyca się urokami posiadania stworzenia, a wiedza ludzi na temat ich gatunku jest zerowa. Stąd jest selekcja trochę nienaturalna, bo człowiek nieświadomie zabija zwierzę, chociaż proporcjonalna do liczby przyrostu danego gatunku. Takie dzieci nieświadomych rodziców biorą zazwyczaj parki (oczywiście rodzeństwa, bo z jednej klatki są zabierane w zoologiku, więc jakżeby inaczej) a później przybywa kolejnych pięć, sześć małych chomiczków. I co z nimi? Do zoologika, gdzie znów są kupowane przez małe dzieci, brane jako ''parki'' i sytuacja powtarza się ponownie. Błędne koło się zamyka.
Wracając do tematu.
Królikami na początku zaczęłam się jarać, jak to było z każdym zwierzęciem. Tyle że zachwyt nimi pozostawał we mnie przez baaardzo długi czas. Pierwszy uszak był trochę niewypałem. Nie miałam żadnej wiedzy, Kropek był agresywny wobec mnie, a ja nie wiedziałam dlaczego tak jest. Dopiero później dowiedziałam się, że było to spowodowane hormonami i uszaka trzeba wykastrować, żeby mu to odeszło. Sprzedałam go, był przeciętny nawet można rzec, bo nie było w nim nic, czym mogłabym się zachwycać. Jak to czytacie zapewne pomyślicie, że jestem niewdzięczna i myślę tylko o sobie. Uwierzcie mi, że posiadanie wyjątkowych zwierząt jest o wiele lepsze lub posiadanie takich, jakie chcecie naprawdę. Tak, każde zwierzę ma coś w sobie wyjątkowego, ale nie każdy to dostrzeże, prawda? Tak samo jest z jakimiś dziełami artystycznymi. Nie każdy widzi coś cudownego w danym obrazie. Dostrzeże ''to coś'' może z pięć osób na dziesięć. Druga połowa zachwyci się innym obrazem tego samego autora. Wiadomo, że swoje uszaki porównam jak do zajmowania się małymi dziećmi, ale z malutkim człowiekiem na pewno bym tak nie postąpiła. Wiem, że zwierzę się przywiązuje, jednak myślę, że Kropek nie był jakoś bardzo do mnie przywiązany. Żałowałam trochę, że go sprzedawałam, był u mnie 3 miesiące w końcu. Bałam się, że nie pojawi się więcej u mnie żaden zwierzak.
Dzień przed Wigilią znalazłam ogłoszenie.
''Oddam małego białego króliczka z niebieskimi oczkami''
Napisałam do tego pana. Okazało się, że na malucha czatuje aż PIĘĆ osób!
...
CIĄG DALSZY NASTĄPI :)
To dopiero początek historii, więc wyczekujcie drugiej części. Nie chcę Was zanudzić zbyt długim tekstem, dlatego postanowiłam to podzielić.
Wreszcie będą wpisy min. 2 w tygodniu! :D
OdpowiedzUsuńTrochę się wywyższasz na temat wiedzy o zeierzętach. Tak jakbyś pozjadała wszystkie rozumy.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem pod jakim względem, skoro każdy o tym dudni. Jest głośno o takich sprawach i to nie jest moja wiedza, tylko czysty fakt, a jednak okrutna prawda.
OdpowiedzUsuń