Przyjaźń między zwierzakiem a człowiekiem, czy to w ogóle
możliwe? Wiele osób uważa, że nie, ale przecież stwierdzenie „Zwierzę
najlepszym przyjacielem człowieka” nie wzięło się od tak. Osobiście myślę że
jak najbardziej! Mając 7 latek, znalazłem porzuconego w lesie szczeniaka, który
był dość szczelnie zawinięty w worku, ledwo miał jak oddychać, wyglądał na
totalnie wygłodzonego i kuśtykał na prawą łapkę. Ja jeszcze jako malutki
chłopczyk, bez zastanowienia wziąłem go na ręce, zaniosłem do domu, oczywiście nie
mogło się obejść bez „kazania” (dlaczego go przyniosłem?!, Przecież nam pies
nie potrzebny!) a do tego jeszcze uczulenie mamy na sierść, dość bardzo
pokomplikowało sprawę. Jednak kto oprze się słodkim szczenięcym oczkom, w
połączeniu z proszącymi, załzawionymi oczkami małego chłopczyka? Tym właśnie
udało się przekonać aby psiak w odizolowaniu,
zamieszkał w moim pokoju. Oczywiście bez kontroli nie mogło się obejść, po
kilku minutach przyszła rodzinka, własne „plany”, szczeniak, ma spać tu, jeść
to, itd. Zupełnie tego nie potrafiłem zrozumieć, tak jakby zwierzak miałbym
kolejną rzeczą w moim pokoju, Żałosne! Ale cóż, wiele do powiedzenia nie
miałem, pościeliłem koc, nakarmiłem go, po czym delikatnie gdy go kładłem,
spojrzał na mnie tymi cierpiącymi oczkami, którymi próbował dać do zrozumienia,
że nie wytrzyma tak kolejnej nocy, na twardej podłodze, ledwo żywy. Więc bez
chwili zastanowienia, oddałem mu własne łóżko, a sam biorąc ze sobą malutką
poduszkę położyłem się na tym kocu i zasnąłem. Od tego momentu właśnie
zaczynały się początki przyjaźni, ja jako mały chłopczyk nie wiedziałem
jeszcze, co jest ważne, a co ważniejsze, byłem po prostu malutkim marzycielem,
dla którego najważniejszym była pomoc innym. Budząc się następnego dnia i
podnosząc główkę, zobaczyłem że lóżko było puste, przestraszyłem się, od razu
łzy w oczach, że mi go zabrano.. nagle próbuje wstać i czuje ciężar przy lewej
nodze, i co widzę? Wtulonego małego psiaka, czekającego aż wstanę, takie
uczucie jakby próbował dbać o moje bezpieczeństwo, ale jak to?! Przecież to
tylko kilkumiesięczny psiak, który ledwo szczekać potrafi, a co dopiero bronić
kogokolwiek? Cóż, zaskoczył nawet samego mnie, gdy kuzynka próbowała wejść do
pokoju, on szybko wstał i naprawdę, cienkim głosem i z agresywną postawą nie
pozwolił jej podejść, z obawy że może mnie skrzywdzić. Niesamowite prawda? Z
tego przejęcia o jego zdrowie, zapomniałem nawet o nadaniu mu imienia, bez
zastanowienia postanowiłem nazwać go „Chrupkiem” Dlaczego? Może to głupie, ale
gdy próbował cokolwiek zjeść, to wyjątkowo głośno „chrupał” równocześnie
wydając taki śmieszny dźwięk. Dzień za dniem, coraz bardziej, przyzwyczajałem
się do jego obecności, gdy tylko przychodziłem ze szkoły, siadałem przy nim i
nawijałem tak jak do przyjaciela, o wszystkim co złe, o wszystkim co mnie
męczy, mimo że nie potrafił nic powiedzieć, to potrafił sprawić tak, że
zapomniałem o problemach. Gdy tylko siadałem smutny i zaczynałem mówić, on
wtulał się we mnie, próbował położyć, a jak to się mu udało to choć nie
wiedział że moim czułym punktem były „żebra”, wyczuł to! Uderzając noskiem
delikatnie, sprawiał że czułem łaskotki, gdy widział pojawiający się uśmiech,
robił to jeszcze mocniej i szybciej, dopiero gdy widział, że turlam się od śmiechu, przestawał. Mijały miesiące, Chrupek rósł w
oczach, gdy już bardziej podrósł,
zaczęła się tresura, wszyscy mówili że będzie to ciężkie? Choć może to ze
wspólne przywiązania, a może po prostu czystym przypadkiem, nam udało się to
pojąć naprawdę szybko, każdego dnia, załapywał na tyle, aby już po niecałych
paru tygodniach, umieć wszystko, od zwykłego „siad” aż po sam „aport”. Po
upływie kilku solidnych lat (Ja już mając 14, On 7 z kawałkiem) nasza
„przyjaźń” była tak wielka, że stał się najlepszym przyjacielem, już gdy nawet
ja podrosłem i zaczęły się u mnie dość solidnie problemy, to właśnie on pomógł
mi się z nimi uporać, pierwsze zerwania, nieciekawe sytuacje w domu, to gdyby
nie on, pewnie nie siedziałbym teraz z uśmiechem, dlaczego? Nikt, tak jak Chrupek
nie potrafił zrozumieć tego wszystkiego, a przede wszystkim, zwierzę nigdy nie
zrani, zawsze stara się pomóc i on właśnie to robił, siedział godzinami przy
mnie, gdy widział że mi zimno, potrafił przynieść koc, opatulić mnie jeszcze
sobą, przynieść herbatę jak zwykle w „termosie”, nigdy nie pozwalał mi na
smutek, a nawet pewnego dnia, gdy po spokojnym spacerze, wracaliśmy do domu, ja
nie zobaczyłem szybko nadjeżdżającego samochodu, i ruszyłem przed siebie,
wiecie co zrobił Chrupek? Chciał Oddać za mnie życie, odepchnął mnie na
chodnik, a sam wskoczył pod ten samochód, ledwo uchodząc z życiem. Od razu
trafił do weterynarza, Powiedziano mi że pies nie przeżyje kolejnego tygodnia,
nie będzie wstanie, przyjaźń i zżycie było do takiego stopnia, że wiedząc to,
sprawiłem aby On przeżył, ten tydzień jak najlepiej, nie patrząc na Siebie,
dbając tak jak on każdego dnia o mnie, sprawiając ażeby on siedział szczęśliwy
mimo bardzo ciężkiego stanu, naprawdę mieć takiego przyjaciela to jak mieć
największy skarb. Nie ma nic piękniejszego od przyjaźni między człowiekiem a
zwierzęciem, zawsze ta przyjaźń, była i będzie. Przykładów może być znacznie
więcej, chociażby z życia ludzi niepełnosprawnych, terapie z udziałem zwierząt
przecież dają najlepsze rezultaty, a dla ludzi niewidomych, pies staje się
przewodnikiem, odpowiada za nich.. dlatego myślę że każde zwierzę zasługuje na
chwilę uwagi, bo jest tego warte, a za pomoc, odwdzięczą się dwukrotnie..
Dla tych którzy lubią mocniejszą muzykę, ale też i dla tych którzy jednak nie przepadają polecam przesłuchać album, mniej znanego zespołu jakim jest Skillet. Na prawdę warto!
Także miłego wieczorku!.
Ps. Taka prześliczna Sonia przed sesją zdjęciową (Ajj te jej hipnotyzujące i słodkie spojrzenie, jak zawsze.)
A tutaj ze swoim nowym zwariowanym króliczkiem, który zwie się "Łatka". Niesamowitym jest to, jak potrafi oswoić królika, przed chwilą taki szalony, bojący się dotyku królik, a zaraz ląduje u niej w ramionach bez nawet odrobinki strachu.